Dzisiaj przeprowadzam mały remanent w moich marzeniach...
Na sesji coachingowej zostałam zapytana o swoje marzenia... trenerka nie kryła zaskoczenia, kiedy jej o nich powiedziałam - spodziewała się marzeń pokroju publikacji we francuskim "Vogue".
Jak to jest, że na początku kariery zawodowej, u progu dorosłego życia tworzymy wizje podboju całego świata, sukcesu i posiadania olbrzymiej fortuny, a w trakcie, gdy okazuje się, że osiągnięcie tych "zamiarów" nie jest takie łatwe zadowalamy się marzeniami o ... wypłacie w wysokości takiej, żeby starczyło na jako takie życie: "żebym niczego nie musiała sobie odmawiać".
Zauważyłam, że trochę dostosowałam swoje marzenia do rzeczywistości, a przecież marzenia właśnie są po to, aby były wizjonerskie, dalekosiężne i imponujące... Dlatego postanowiłam na nowo wzniecić iskrę, spisać na nowo plany, bardziej śmiałe. Bo jeśli marzysz o publikacji w "Vogue" i dążysz do spełnienia tego marzenia, to inne marzenia, te mniej spektakularne spełnią się jakby po drodze... z rozpędu... no to rozpędzam się :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz